Dzisiaj obudziłam się tak jak zawsze o piątej rano.Czułam się dość dziwnie.Miałam ochotę na różne rzeczy.Złowiłam ryby ale zaraz po nich przyszła mi ochota na leśne owoce.Potem musiałam upolować łosia...Diego przyglądał mi się z zaciekawieniem ale i też zdziwieniem i obawą.
-Co...?
-No...czy ty przypadkiem....nie będziesz mamą?
-E....możliwe...a co nie cieszysz się?
-Pewnie że się ciesze!Kocham małe szczeniaki...
-No to idziesz ze mną do Lily?
-No pewnie...
Dotarliśmy do jaskini rodzeństwa.
-Cześć Leo...o ,hej Nikita!No...ale do rzeczy...widzeliście gdzieś Lily?
-Jasne!Lily!Aurena do ciebie...
-No cześć...bo ja jestem w ciąży...no...to znaczy to jeszcze nie jest pewne...ale tak w siedemdziesięciu procentach....
-A jakie masz objawy?
-No...ciągle mam ochotę jeść coś innego.Chce mi się strasznie pić...mam mdłości...i w ogóle...Wiem że wilczyce w ciąży często są zdenerwowane...ale ja tak się ciesze z tego powodu...że normalnie nie ma miejsca na smutki!
-Co wy tacy weseli?-zapytała nadchodząca Luna z Destem.
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz