Poczułam silny napływ adrenaliny spojrzałam w przestrzeń.Owszem była tam nora ale starałam się na nią nie patrzeć.Wpatrywałam się tylko w ziemię.Trochę to pomogło ale woń lasu cały czas wyczulała moje nozdrza.Czułam że koniecznie muszę opuścić las.On mi przypominał rodzinę...
-Aureno,wszystko gra?-pytał Desto,pytał już tak długo ale w cale go nie rozumiałam,dopiero teraz to do mnie dotarło.
-Co?...a ..nie...ja...ja muszę szybko wyjść z lasu...
-Ale...rozumiem że eliksir przestał działać.
-Tak!Ja...ja jednak tu zostanę...nie szukajcie mnie...niebawem wrócę....pobiegłam szybko na północ.Dotrzymałam obietnicy i odwiedziłam rodzinę jenotów.Nadszedł czas powrotu.Szłam ciemnym lasem wciąż czując się jak jenot.Przekroczyłam granicę lasu i już byłam zwyczajną wilczycą.Odzyskałam świadomość ale zaraz po tym zemdlałam...
Obudziłam się w jakiejś jaskini.Nie była to moja jaskinia.
-No,ładnie...-Odezwał się głos za mną - A było mnie słuchać?
-Luna...jak dobrze że cię widzę ale...
-Desto cię tutaj przyniósł.Myśleliśmy że nie żyjesz...
-Nic mi nie jest...po prostu muszę następnym razem dodawać do eliksiru naskórek jaszczurki zwinki...
-No...ale teraz leż tutaj i odpoczywaj...
-Ale ja muszę...
-Nic nie musisz....
Luna zawsze była moją prawą łapą.
-Za godzinę przyjdzie po ciebie Diego...
-Sama mogę do niego iść...Na prawdę czuję się świetnie,już pójdę.Dziękuję tobie i Destowi za wzięcie mnie z tego lasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz