Nie słyszałam nic prócz skowytu i bolesnego piszczenia szczeniaków.Widziałam wszystko dokładnie ale spostrzegałam to jako obce mi osoby...Wilki przypatrywały mi się z niepokojem...Wciąż słyszałam te same odgłosy...to mi coś przypominało...tak!To szczeniaki...ja jestem w ciąży...z Diego...Krzyk przypominał mi tylko najpiękniejsze chwilę w moim życiu...Zauważyłam kolejnego wilka wpadającego gwałtownie do jaskini...Przecież to Diego...
-D..Ddd...Diego....
-Co?! - Krzyknęli nagle wszyscy
-Pamięta ciebie! - krzyknęła złota samica a w tym momencie poczułam ostry ból w okolicach karku.Ponownie zemdlałam.
Po dwóch godzinach ocknęłam się w znajomej mi jaskini.Obok mnie stał Diego który był nieco speszony ale czujny.Byłam w jaskini Lily,Remiego i Leo.
-Diego...?
-Aurena!Już myślałem że...-w tym momencie zawachał się z wypowiedzią i uściskał mnie.
-Diego,co się stało przed tem?
-To znaczy?
-Boli mnie szyja...a śniło mi się że jakiś wąż mnie ugryzł w kark...
-To niestety nie był sen...-Diego opowiedział mi po koleii całą historię.
Spojżałam na niego z łzami i strachem w oczach.
-Aureno...wszystko w porządku?
-Nie Diego...Jad...szczeniaki!
-E...mówiłaś mi coś o wizjach...
Opowiedziałam Diegowi całą wizję która okazała się tylko moimi omamami.Mimo wszystko nadal się bałam.
-Lily!
-Aureno?!Jak się cięszę że widzę cię ż...no nieważne...
-Lily....szybko zbadaj jak mają się moje szczeniaki!Ten jad mógł zaszkodzić im...
Lily szybko mnie zbadała.
-Nie ma obaw.Jad naszczęście rozszedł się od miejsca ugryzienia do mózgu.Nie dotarł do serca ani do brzucha...
-Uff...A...czemu mam zakrwawioną łapę?
-Musiałam cię skaleczyć aby mieć dostęp do twojej krwi żeby przepłynął przez nią napar z wilczomlecza...gdy nie on zapewne byś nadal majaczyła lub...nie żyła...
Wyszłam z jaskini cała roztrzęsiona ale zaraz się cofnęłam i wtuliłam w Diega z przerażeniem.
-Co?
-Tam....-wskazałam kawałek czegoś co przypominało mi bestię.
-Spokojnie...to tylko kawalem wylinki...chodźmy do lasu...musisz się odprężyć i uspokoić.
<Diego co było dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz